„Szukam pracy” – słowa te są jednymi z najczęściej powtarzanych we wszystkich biedniejszych dzielnicach wielkich miast. Bezrobocie wciąż rośnie, pogarsza się standard życia, a nędza wchodzi do kolejnych domów. W ciągu ostatnich lat poziom życia spadł tak drastycznie, że już około 14% całego społeczeństwa żyje na granicy i jest zagrożone spadkiem do najniższych warstwa społecznych, co w praktyce oznacza nie tylko niemożność zapłacenia podstawowych rachunków, ale także ilość pieniędzy, która nie wystarcza do zapewnienie podstawowego pożywienia dla rodziny.
szukam pracy - ta fraza powtarzana zbyt często potrafi doprowadzić do depresji każdego nawet najbardziej odpornego psychicznie człowieka.
fot. http://www.libertiny.com
Billboardowa historia
Przypuszcza się, że to właśnie kryzys finansowy i ubożenie społeczeństwa doprowadziło do dramatycznego aktu, który miał miejsce parę lat temu we Wrocławiu, a który zainicjował później podobną falę wystąpień w całym kraju. Zdesperowany młody człowiek, który stracił pracę i przez kolejne 3 lata kontynuował poszukiwania nowego pracodawcy , wynajął jeden z billboardów w centrum miasta, by umieścić na nim swój apel. Słowa „szukam pracy” poprzedził numerem telefonu i dużym zdjęciem. Jak potem tłumaczył w wywiadach, zależało mu na zwróceniu uwagi pracodawców, ale też na podkreśleniu w jak złej sytuacji znajduje się większość młodych ludzi w Polsce, szczególnie tych prosto po studiach, bez żadnego doświadczenia. Za jego przykładem, rozgłoszonym przez media, poszło wielu młodych ludzi z całego kraju, którzy również nieskutecznie i długotrwale szukali pracy. Pomysłodawca i prekursor akcji, teraz doradca do spraw HR w dużej korporacji uważa zawieszenie swojej reklamy za jedno z najlepszych działań w życiu.